Sobota, późne popołudnie i telefon – na poboczu drogi leży pies. Czy możemy mu pomóc, bo jesteśmy jedyni, którzy odebrali telefon. Bo jesteście jego ostatnią nadzieją?
Jedziemy, to oczywiste. Mały kundelek, bardzo cierpiący. I pobocze, miasto. Przebiega nam przez głowę myśl: „no tak, po co iść z psem na smyczy, skoro można puścić luzem…”.
Sobota – kroplówki, leki, wyprowadzanie ze wstrząsu. Dzisiaj konsultacja. Złamanie wieloodłamaniowe prawego podudzia, złamanie trzonu prawej kości biodrowej, złamanie trzonu i około panewkowe lewej kości biodrowej, złamanie kości łonowej, złamanie lewej kości kulszowej, złamanie miednicy z przemieszczeniem… Złamanie, złamanie, złamanie. Czy można napisać coś więcej? Lekarz nie podejmie się operacji, jest zbyt skomplikowana. Szukamy ratunku, wysyłamy zdjęcia do Legionowa. Wstępnie szacowany koszt (potrzeba dwóch, może trzech operacji) w graniach 10 tys. Trzeba dojechać, trzeba zapłacić wizyty do tej pory… TRZEBA RATOWAĆ!
Choć czas nie ten, choć warunki nie te, choć wszystko jest nie tak… Jak powiedzieć temu psu, że niestety, ale nie będziemy go ratować, bo ludzie żyją innymi zmartwieniami, ludzie żyją wirusem… To my, ludzie, spowodowaliśmy ten ból tego małego, ufnego psa. To my jesteśmy mu winni. Ratunek, ratunek nas samych przed zupełnym już zobojętnieniem i zamknięciem się tylko na swoje „ja”.
Każda złotówka będzie dla niego, dla nas, darem. Bardzo dziękuję! A jeśli nie możesz nas wesprzeć finansowo, bo wiemy, że nie każdy może – prosimy udostępnij tę zbiórkę. W ten sposób też pomagasz Cichemu.
Zbiórka ->>> KLIK! <<<-