Ostatnie miesiące ostro dały nam w kość. Głównie pod kątem finansowym. Choć nasze serca są z gumy, tak portfel i domy niestety nie… Naszą fundacje zalały napływające faktury za leczenie dotychczasowych podopiecznych. Nie mamy za co ich zapłacić, a kolejne biedy czekają. Wszyscy wiemy, że kastracja to podstawa, dlatego wyłapujemy na kastrację koty wolnożyjące. Środki z miasta już dawno się skończyły, fundacja musi poradzić sobie sama, a kotki w ciążach chodzą cały rok.
Mamy chęci, mamy osoby do pomocy, ale bez pieniędzy na chęciach się skończy. W międzyczasie trafiają do nas koty po wypadkach, z nowotworem, chore, no i plaga kociąt z kocim katarem Nie mogliśmy im odmówić pomocy, po prostu nie mogliśmy. To nie ich wina, że są ofiarami bezdomności i w dużej mierze ludzkiej nieodpowiedzialności. Nie szukamy po całym mieście kotów, one same stają na naszej drodze.
Takie widoki w naszej pracy nie są czymś obcym, ale za każdym razem boli tak samo… Jemu już nie mogliśmy pomóc, ale jest masa kotów, która na tę pomoc czeka. Zaniemogliśmy, po prostu… Tylko dzięki Waszej pomocy, będziemy mogli dalej pomagać Każda złotówka to dla nas ogromna pomoc i świadomość, że nie jesteśmy w tym sami.
—-> https://www.ratujemyzwierzaki.pl/miejskie-niczyje-nieszczescia-kocie-afn <—-